poniedziałek, 2 lutego 2015

ROZDZIAŁ 6

Dzisiaj jest mój pierwszy dzień treningu. 
Nie mogłam spać całą noc.
Myślałam tylko o tym co może mnie spotkać przez te 3 lata.
Nie chciało mi się wstawać z łóżka, ale musiałam być gotowa za 15 minut.

Na dworze było dość chłodno. Padał deszcz.
Trener tłumaczył mi szybko co mam zrobić.
Miałam 5 minut na pokonanie tego toru przeszkód.

-Dobra Villegas, zobaczymy jaka jesteś dobra - powiedział trener

Widząc po początku toru, to nie będzie łatwe. Trener zaczął odmierzać czas. 
Ruszyłam. Co raz bardziej padający deszcz przeszkadzał w biegu. Zimne krople wody spływały mi po twarzy.
Muszę się sprężyć, bo to w końcu nie spacerek.
Po pokonaniu pierwszych przeszkód przede mną pojawiła się ściana wspinaczkowa. Za każdą sekundą tego jebanego treningu miałam ochotę pójść do pokoju i nie wychodzić do czasu kiedy będę mogła się w końcu stąd kurwa wynieść.
Postanowiłam, że jednak nie spieprzę tej ścianki tak jak reszty.
Kątem oka zauważam, że trener nie jest dość zadowolony z moich postępów.

Następnym punktem mojego dzisiejszego treningu były sztuki walki.
Widziałam jak Ryan obserwował moje wyczyny. Jedynie w sztukach walki miałam jakieś umiejętności. 
Trener pokazywał mi moje kolejne ruchy które mam przećwiczyć.
Wszystko wykonałam bardzo dobrze.

Po wyczerpującym treningu powlokłam się do pokoju. Jedyne o czym marzyłam to tylko ja i moje łóżko.

Kolejne tygodnie moich treningów sprawiały, że stałam się inną osobą. Nie było już delikatnej Caroliny tylko w moim odbiciu w lustrze widziałam tylko Carolinę która była bezwzględna i bez serca.
Z każdym dniem poznawałam Ryana. Wydawało mi się że, to twardziel o miękkim sercu. Nie wiem, co on o mnie myślał ale wydaje mi się, że on widzi we mnie przyszłość CIA. Ale to tylko pozory.



Trzy lata później

Dzisiaj jest przede mną ostateczny test. 
Tak, straciłam najważniejsze trzy lata z mojego życia.
Moje urodziny, które spędziłam samotnie wśród czterech ścian.
Profesor i Jay odwiedzali mnie parę razy.
Widać było jak się bardzo za mną stęsknili.
Ale koniec wspomnień, pora na test.

Jestem na arenie. Tor jest specjalnie przygotowany dla mnie. 
Mam za zadanie dostać się na metę i schwytać czerwoną flagę.
Rozległ się sygnał. To znak że zaczynam.
Ruszyłam.
Zaczaiłam się za murem. Aiden odwrócił uwagę strażnika. Kiedy on podszedł bliżej rzuciłam się na niego. Walnęłam go z całej siły. 
Upadł.
Pobiegłam dalej. Kolejnych dwóch było już w gotowości aby zaatakować. Kiedy podeszłam bliżej, zaczęli strzelać.

-Pamiętaj, o czym się uczyłaś - myślałam

Zakradłam się bliżej. Koło mnie leżał metalowy pręt. Wzięłam go.
Walnęłam drugiego strażnika, trzeci strażnik zaczął strzelać.
Schyliłam się. Podeszłam do drabiny aby się wspiąć na górę magazynu. 
Stałam około 3 metry nad ziemią. Strażnik był centralnie pode mną. Skoczyłam. Strażnik upadł na ziemię.
Przed moimi oczami ukazała się czerwona flaga.
Chwytam ją.

Nagle czuję jak do mojej głowy ktoś przystawia pistolet.
To był Ryan.

-Nawet nieźle - powiedział
-Gdybyś się ty nie pojawił i ta twoja arogancka morda, to by było lepiej - syknęłam

Jedynie Ryan uniósł ręce w geście kapitulacji.

-No cóż... - powiedział Ryan
-...Witamy w CIA. - dokończył



sobota, 31 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 5

Co może być gorszego od rozłąki z najbliższymi?
Nic nie może być gorszego od tego.
Pożegnanie z Jayem i profesorem było dla mnie najtrudniejsze.
No, ale cóż, tak to niestety jest.

Przez całą podróż byłam nieobecna. W mojej głowie kłębiły się myśli, które nie dawały mi spokoju.

-Za ile będziemy? - zapytałam
-Za parę minut - odpowiedział Ryan

Przez całą drogę jedynie myślałam o tym, co się stanie gdy tam dojedziemy. W mojej prawej ręce trzymałam zdjęcie moje i Jaya, które sobie zrobiliśmy podczas pikniku. 

-Jesteśmy już. - powiedział Ryan

Wysiedliśmy z samochodu. Ryan otworzył bagażnik z którego wyjęłam moją torbę. 
Baza wojskowa CIA znajdowała się z około 50 kilometrów od miasta. Obserwując to wszystko stwierdziłam, że będę jedynym rekrutem płci żeńskiej. 
Mam głęboką nadzieję, że się tu odnajdę.
Wchodzimy z Ryanem do głównej siedziby bazy.
Budynek jest podzielony na 2 piętra, a najdłuższy korytarz prowadzi prosto do aren treningowych.
Wchodzimy do recepcji. Na ścianach wisi wiele zdjęć. Ryan uzgadnia coś z recepcjonistą. Ryan mnie woła.
Idziemy na górę.
Mój pokój znajduje się na 2-gim piętrze budynku.

-To twój dom na najbliższe 3 lata - powiedział Ryan
-Zaczynasz jutro o 5. Nie spóźnij się - dokończył

Ryan zamknął drzwi od mojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i położyłam się na łóżko. Po chwili wstałam. Popatrzyłam się na moje odbicie w lusterku.

-Trzeba, coś zmienić - pomyślałam

Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej nożyczki. Zdjęłam kurtkę.
Podeszłam do lustra. Chwyciłam pukiel włosów i je po prostu ścięłam. Kolejny pukiel, następny i jeszcze jeden. Skończyłam.
Przejrzałam się w lustrze. 
To nie była już ta sama Carolina.
To inna osoba.

Z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Krótkie włosy mi nie pasowały, ale witaj w wojsku.

Zebrałam moje włosy z podłogi i wyrzuciłam je do kosza.
Otworzyłam szafę. W środku było parę bezkształtnych ubrań. Parę sportowych dresów i ubrania treningowe. Wzięłam moje ubranie treningowe. Ten zestaw składał się z białego t-shirtu, czarnych dresów i brązowych martensów.
Postanowiłam, że pójdę do toalet i wezmę prysznic.
Toalety znajdowały się naprzeciwko mojego pokoju.
Na korytarzu było pusto.

Łazienka była nawet spora. Podzielona była na parę mniejszych sektorów.
Poszłam w stronę pryszniców. Zamknęłam drzwi na kluczyk i zaczęłam zdejmować ubrania. To było dziwne uczucie gdy biorę prysznic w innym miejscu niż łazienka z mojego dawnego pokoju.
Weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Z mojego ciała spływała czarna woda z domieszką krwi. To był cały brud z tego co się stało dzisiaj. 
Skończyłam. Wytarłam się ręcznikiem i się ubrałam.
Poszłam do mojego pokoju. Położyłam moje cywilne ubrania do szafy.
Poszłam do recepcji aby zadzwonić do profesora.
Recepcjonista pozwolił mi zadzwonić. Miałam 5 minut.
Wykręciłam numer. Modliłam się w duchu aby odebrał. Po paru sygnałach usłyszałam jego głos.

-Halo, kto mówi? - odezwał się głos w słuchawce
-Profesorze, to ja. Caroline. - powiedziałam
-Caroline. Boże, to ty. - powiedział profesor
-Co u ciebie? - dokończył
-Na razie dobrze. - odpowiedziałam

Kątem oka zobaczyłam jak recepcjonista pokazywał na zegarek, że zostało mało czasu.

-Profesorze, muszę kończyć. - powiedziałam
-Dobrze, najważniejsze, że jesteś cała - odpowiedział
-Kiedy przyjedziecie? Z Jayem? - zapytałam
-Wszystko w swoim czasie - odpowiedział

Po chwili nastąpiło zakończenie rozmowy.
Podałam słuchawkę recepcjoniście. Wróciłam do pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi. Padłam na łóżko i zasnęłam.



poniedziałek, 26 stycznia 2015

niedziela, 25 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 4

-I co? Odbiera? - zapytałam
-Nie mogę się wcale do niego dodzwonić - powiedział Jay
-Cholera - szepnęłam

Ja i Jay biegliśmy jak najszybciej jak potrafiliśmy aby zdążyć na czas.

-Patrz, przy centrum ruch jest już zablokowany - powiedziałam
-To co się stało może być nawet tragedią - dokończyłam
-Najgorsze jest w tym, że profesor ani nikt z instytutu nie odbiera - powiedział Jay

Przez głowę przechodziły mi same najgorsze myśli.

-Aiden, sprawdź czy profesor jest bezpieczny. - szepnęłam

Po chwili dostałam wizję od niego.

-Profesor jest bezpieczny - powiedziałam
-Jak to? - zapytał 
-Aiden. - szepnęłam

Zaczęliśmy znowu biegnąć. Przy głównym wjeździe do instytutu roiło się od wojska i agentów S.W.A.T.
Gdy podeszliśmy bliżej jeden z agentów poprosił nas o swoje przepustki. Jay pokazał swoją a ja swojej nie miałam.
Agent kiwną głową i przepuścił Jaya. 

-A ta panna? - zapytał mężczyzna
-Ta panna jest ze mną. - powiedział znajomy mi głos

To był profesor.

-Chodźmy - powiedział
-Co się stało? - zapytałam
-Nasz instytut zajmuje się badaniem takich przypadków jak twój. Przez ostatnie parę lat zajmowaliśmy się portalem łączący nasz wymiar z infrawymiarem. - wyjaśnił profesor
-Co to jest infrawymiar ? - zapytałam
-Świat dusz - wyjaśnił Jay
-Ale nie takich jak Aiden - dokończył profesor
-Czyli trzeba to teraz zniszczyć? - zapytałam

Obydwoje skinęli głowami. Ja już przeczuwałam kto może to zrobić. 

-Caroline, musisz to teraz zniszczyć zanim coś złego się stanie - powiedział profesor

Skinęłam głową.

-Ja też idę. - powiedział Jay
-Ty nie możesz, zrobić to może tylko ona - powiedział profesor

Pożegnałam się z nimi i poszłam w stronę budynku. Przed wejściem ogarnia mnie strach.

Biorę głęboki wdech.
Jestem przerażona.
Totalny chaos.
Wiele martwych ciał.
Wszędzie ogień.
Wiele błąkających się demonów.

Według wytycznych. Kondesator znajduje się 2 piętra pode mną.

-Wiem, Aiden. Też mnie to przeraża - szepnęłam

Mimo narastającego strachu postanowiłam że, pójdę dalej.
Im dalej idę tym bardziej jest niebezpiecznie. Aiden wyczuwa coraz więcej demonów.

-Aiden, jesteśmy niedaleko - szepnęłam

Pożar stawał się coraz większy. Za każdym moim krokiem było coraz więcej martwych ciał.

-Co tu się do cholery stało? - szepnęłam

Dotknęłam czyjegoś ramienia. To był żołnierz.

-Aiden, twoja kolej - szepnęłam

Po chwili widziałam to co się działo. Dużo dymu, panikujący ludzie, alarm, ogień, demony zabijające niewinnych ludzi. Widziałam zbyt dużo.

Z wizji które widziałam kondesator jest niedaleko. Jest winda.
Naciskam przycisk. Drzwi się otwierają. 
Wcisnęłam przycisk "Strefa A". Winda ruszyła. 
Po chwili jestem na miejscu.

-Kurwa, jak zimno - szepnęłam

W okół mnie leży sporo ciał. Nagle słyszę jakiś szmer.
Idę sprawdzić co to. Nagle czuję jak coś łapie mnie za szyję. Odwracam się. Przywalam z łokcia.

-Ja pierdolę, co to kurwa jest - powiedziałam

Kolejne ciała ożywały. To były te demony. 

-Aiden, pomóż mi - szepnęłam

Wzięłam krzesło i zaczęłam walić nim te trupy. Aiden pomagał mi.
Z każdą chwilą te "zombie" padały. Trzeba szukać karty aby się dostać do kondesatora.
Cholera, nie ma. Postanawiam się dostać tam inaczej.
Biorę rozpęd i spróbuję się przebić przez szybę. Zamykam oczy gdy jestem blisko. Czuję jak małe kawałeczki szkła dostają mi się pod skórę.
Otwieram oczy, jest po wszystkim. Jestem bardzo blisko. Słychać ryki. Mam taką nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek.

Po paru minutach znalazłam się na miejscu. Rozglądam się. Z portalu pojawia się więcej demonów.
Konsola która kontroluje to znajduje się na górze. Mam mało czasu. Trzeba się pospieszyć


TYMCZASEM PRZED INSTYTUTEM

-Przyniosłem te rzeczy Caroliny o które prosiłeś - powiedział Jay
-Dobrze - odpowiedział profesor
-Profesorze, niejaki Ryan Brooks czeka na pana przed głównym wyjazdem - powiedział Jay
-Dziękuję za informację, już idę - powiedział profesor


Jestem blisko konsoli. Już prawie.
Jestem. Cholera jak to się obsługuje.
Z portalu uwalniało się coraz więcej demonów.
Co jakiś czas znikały, bo Aiden mnie chronił.
Kurwa, a nich to szlag trafił, nie działa.

Waliłam pięścią w konsolę. Coś to dawało. 
Schyliłam się aby rozwalić jakoś klapę chroniącą system.
OK. Zdjęłam to. Teraz który to kabel.
Musiałam się skupić. Jasne. To był niebieski kabel.
Nie mam tego czym przeciąć. Jasne. W kieszeni miałam pęsetę, którą wzięłam z pokoju na wszelki wypadek.
Wyjęłam ją. OK. Przecięte.

Wstaję. Patrzę się w stronę kondesatora. Przypomina on jasny blask z którego wyłaziły demony.
Traci on swoją moc. Demony znikały po kolei.

-Gotowe - powiedziałam
-Aiden? Jesteś? - szepnęłam
-AIDEN! - krzyknęłam z goryczą w głosie

Byłam blisko wybuchnięcia płaczem.
Czuję impuls.

-Boże, bałam się, że ciebie straciłam - powiedziałam

~

Gdy wychodziłam z środka, wszyscy żołnierze ustawili się aby mi pomóc. To było najgorsze co mogłam zobaczyć. Jay czekał na mnie przy schodach.
Przytuliłam się do niego. 

-Boże - wyszeptałam szlochając
-Już, spokojnie - powiedział swoim spokojnym tonem Jay

Jay odprowadził mnie do medyków, którzy mnie opatrzyli. Zszyli mi parę ran. Dzięki Bogu, że żyję.
Jay podprowadził mnie w stronę profesora. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że coś go niepokoi.

-Profesorze - wyszeptałam
-Spokojnie, ktoś chce z tobą porozmawiać - powiedział profesor

Poszliśmy w stronę głównego wjazdu. W naszą stronę szedł mężczyzna. Wyglądał na agenta CIA, i wcale się nie myliłam.

-Ty jesteś Carolina Villegas? - zapytał mężczyzna
-Tak - odpowiedziałam
-Jestem Ryan Brooks. Jestem agentem CIA. Przysłano mnie po ciebie aby cię zabrał do bazy wojskowej - wyjaśnił mężczyzna
-Że, co? - zapytałam

Profesor i Jay unikali mojego spojrzenia.
Miałam w głowie totalny mętlik. Chciałam jechać i jednocześnie uciec z tego parkingu, tak się ukryć aby mnie nie znaleźli.
Muszę podjąć decyzję.

-Jadę. - powiedziałam oziębłym tonem











sobota, 24 stycznia 2015

Post Organizayjny

W tym poście podam parę "istotnych" informacji organizacyjnych.


* Od ferii (02 luty - 16 luty) rozdziały będę wstawiać 3 razy w tygodniu (bodajże: Poniedziałek, Środa i Piątek. Ale to jeszcze ustalę)

*Od 9 rozdziału będzie parę nowych postaci

*Będzie 31 rozdziałów 

Na razie to tyle. Jak będzie coś więcej to dam znać. Buziaki.

ROZDZIAŁ 3

-No i pamiętaj, jesteś bardzo dzielną dziewczynką - powiedziała mama

Skinęłam głową. Podeszłam do mamy aby się przytulić na pożegnanie.

-Niedługo przyjedziemy do ciebie - dokończyła

Zostałam dzisiaj przywieziona do instytutu DPA. To jeden z najbardziej prestiżowych instytutów badające zdarzenia paranormalne. Mam tam zostać tyle zanim oni zbadają mój przypadek. Mama i tata wyszli z mojego pokoju.

-Wiem, jak trudno jest gdy opuszcza Cię rodzina - powiedział profesor
-Nie zna pan mojej sytuacji - powiedziałam
-Porozmawiamy jutro. Idź spać Caroline - powiedział Cody

Profesor i Cody wyszli z mojego pokoju. Podeszłam do torby aby wyjąć moją pidżamę. Poszłam do łazienki aby się przebrać. 

-Spokojnie Aiden - powiedziałam

Po paru minutach jestem już przebrana. Zamknęłam drzwi za sobą. Mogę iść spać.

-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Mój królik - powiedziałam

Zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę walizki aby wziąć pluszaka. Wyciągnęłam z walizki królika i latarkę. Poszłam w stronę łóżka. Położyłam Królisia na łóżko.

-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Czekaj, nie gaś światła w salonie - powiedziałam
-Ok, teraz lepiej? - zapytał

Skinęłam głową.
Położyłam się.

-Aiden spokojnie, jesteśmy bezpieczni - szepnęłam

Przez parę minut wierciłam się. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. 

-Aiden, opowiedz mi bajkę - szepnęłam

Nagle moja latarka zapaliła się. Pojawił się cień motyla. On wie co zrobić abym poczuła się szczęśliwsza. Nagle zaczęły migać wszystkie światła.
Latarka upadła na podłogę.

-Co to? - szepnęłam

Nagle z łazienki coś wyskoczyło. Złapało za nogę.

-Aiden, sprowadź pomoc - krzyknęłam

To coś ciągnęło mnie cały czas za nogę. Nagle to mnie puściło, a pojawiło się drugie. Rozwalało cały pokój. Pomiatało mną jak szczotka paproch. Drugi duch zniknął. Aiden mi pomógł. Schowałam się w bezpieczne miejsce.
Do mojego pokoju wpadli Cody i profesor. Siedziałam zapłakana w rogu pokoju. Obydwoje patrzyli z niedowierzaniem na to co się stało. Ja nawet nie miałam pojęcia co to było.

niedziela, 18 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 2

Obudziłam się. Nade mną pochylali się Jay i profesor Stevenson. Laboratorium wyglądało jak po burzy.

-Czy to Aiden? - zapytał profesor
-Tak - odpowiedziałam

Aiden coś ty narobił - pomyślałam. Muszę odpocząć. Powoli wstałam. Wszystko wyglądało jak po katastrofie.

-Chyba pójdę do siebie - powiedziałam

Kiedy szłam do pokoju wszyscy pracownicy się na mnie dziwnie patrzyli. Patrzyli się na mnie jakbym była zagrożeniem.
Otwieram drzwi i wchodzę do pokoju.

-Coś ty do kurwy nędzy narobił - krzyknęłam
-Słuchaj to ostatni raz kiedy mi to robisz! Rozumiesz? - ciągnęłam dalej
-Ja pierdolę, Aiden mam czasami ciebie naprawdę dość! - syknęłam

Słyszę dźwięk tłuczonego szkła w łazience. To Aiden - myślę

-No dobra sorry Aiden - powiedziałam

Położyłam się na łóżko.

-Mam po prostu zły dzień - szepnęłam

Aiden się trochę uspokoił. Nareszcie mogłam usnąć.

Następnego dnia nie miałam ochoty w ogóle wstawać. Ktoś otwiera drzwi. Odwracam głowę w stronę zegarka. Jest w pół do jedenastej.

-Caroline, śpisz? - zapytał Jay

Nic nie odpowiedziałam.

-Dzisiaj masz dzień wolny - powiedział
-Jak, to? - zapytałam
-Po wczorajszym wybryku Aidena laboratorium jest zamknięte - wyjaśnił
-Ja za to przepraszam - powiedziałam
-Nic się nie stało - powiedział

No tak wybryk Aidena. 

-A no i Wszystkiego Najlepszego - powiedział Jay
-Dziękuję, zapomniałam o tym przez to wszystko - wyjaśniłam.
-W salonie masz od nas prezent - powiedział Jay wychodząc z pokoju
-Ok. - powiedziałam
-A, i bądź gotowa za 15 minut - dokończył

Skinęłam głową. Wstałam z łóżka. Poszłam w stronę salonu. Był tam nawet mniejszy bałagan niż zwykle.
Na sofie leżała paczka. Siadłam na kanapę i rozpakowałam prezent. Był tam list i coś owinięte w papier.
Rozwinęłam kartkę.

Droga Caroline.

Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy twoi rodzice przywieźli Cię tutaj. Miałaś wtedy niecałe 7 lat.
Dzisiaj masz swoje 18-ste urodziny. Życzę Ci wszystkiego co w życiu najlepszego. Pamiętaj zawsze będę z tobą. Niestety, nie mogę być dzisiaj przy tobie w tym szczególnym dla ciebie dniu.
Ale za to Jay gdzieś Cię dzisiaj zabierze.
Trzymaj się księżniczko.

Profesor Stevenson 

Kiedy skończyłam czytać ten list przypomnieli mi się moi adopcyjni rodzice. Ten ciepły uśmiech mamy, to tylko wspomnienia.
Odłożyłam list na stolik. Rozerwałam papier który był w pudełku.
Ucieszyłam się na widok prezentu. To były te ubrania które upatrzyłam sobie w jakieś gazecie i męczyłam profesora aby mi je kupił. Najwidoczniej marzenia się spełniają.

http://use-the-brain.blog.pl/wp-content/blogs.dir/1799619/files/2014/11/stylizacja-Nanucha321-moj-wlasny-styl_14.png  (Strój Caroliny)

Szybko się ubrałam. Związałam włosy w kucyka i byłam już gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nieziemsko.
Jay wszedł do środka.

-Caro, gotowa? - zapytał
-Jak najbardziej - odpowiedziałam
-Wyglądasz niesamowicie - powiedział
-Dzięki, ty też - odpowiedziałam

Jay nie miał na sobie fartucha medycznego, tylko zwykłe ubrania jak każdy. Po prostu nie wyglądał w tych ubraniach jak nerd.


http://luxlife.pl/wp-content/uploads/2013/01/krewki-1.jpg (Strój Jay'a)


-Gdzie idziemy? - zapytałam
-Niespodzianka - odpowiedział

Wyszliśmy z mojego pokoju. Idziemy w stronę recepcji.
Jay coś ustala z recepcjonistką. Ta kiwa głową. Pokazuje mi ręką abym kierowała się w stronę drzwi.

Aiden tylko niczego nie spieprz - szepnęłam

Jay podchodzi do mnie.

-Gotowa? - zapytał
-Oczywiście - odpowiedziałam

Wychodzimy przed budynek. Jest dość chłodno jak na wrzesień. 

-Którędy idziemy? - zapytałam
-Nie martw się. Trzymaj się mnie - odpowiedział

Dawno nie byłam poza murami instytutu. Kiedy się oddaliliśmy zobaczyłam wznoszący się budynek. Myślałam, że sam w sobie jest mniejszy.
Po paru minutach doszliśmy do parku.

-Zamknij oczy - powiedział

Zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu aby Aiden niczego nie spierdzielił. Jay był ode mnie o 7 lat starszy. Został asystentem profesora kiedy miałam 12 lat. Czasami zachowanie Jay'a wydaje mi się, że on we mnie podkochuje. Ja tylko traktuję go jak część mojej rodziny.

-Możesz otworzyć oczy - powiedział
-Jak tu cudownie - powiedziałam
-Wszystkiego najlepszego - powiedział dając mi prezent
-Dziękuję , naprawdę nie musiałeś - powiedziałam

Usiedliśmy na rozłożony koc. Jay położył na środku kanapki i babeczki.

-Skąd wiedziałeś, że chcę tutaj być? - zapytałam
-Ściśle tajne - powiedział z żartem
-Tak na serio, zasięgnąłem rady u profesora - wyjaśnił
-Bardzo tu ładnie - powiedziałam
-Rozpakujesz prezent? - zapytał

Rozerwałam papier. W malutkim pudełeczku było pozłacane serce z wygrawerowaną pierwszą literą mojego imienia.

-Naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
-Wiedziałem, że Ci się spodoba - dokończył

Zjedliśmy parę kanapek. Zdmuchnęłam świeczkę na babeczce.
Spędziliśmy razem naprawdę wspaniały dzień.
Nagle poczułam się słabo, jakby coś Aiden chciałby mi coś przekazać.

-Przepraszam, muszę usiąść - powiedziałam
-Co się stało? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
-Co Aiden? - zapytał
-Jest niespokojny, jakby coś się wydarzyło - szepnęłam

Próbowałam się skupić nad tym co mi Aiden mi przekazuje.
To czego się dowiedziałam wprawiło mnie w osłupienie.

-Musimy wracać - powiedziałam
-Gdzie? - zapytał
-Do instytutu. - wyjaśniłam
-Czego? - zapytał  z niedowierzaniem
-Ponieważ, tam coś się dzieje złego. - dokończyłam

Jay zerwał się z miejsca i pobiegliśmy w stronę instytutu.