Obudziłam się. Nade mną pochylali się Jay i profesor Stevenson. Laboratorium wyglądało jak po burzy.
-Czy to Aiden? - zapytał profesor
-Tak - odpowiedziałam
Aiden coś ty narobił - pomyślałam. Muszę odpocząć. Powoli wstałam. Wszystko wyglądało jak po katastrofie.
-Chyba pójdę do siebie - powiedziałam
Kiedy szłam do pokoju wszyscy pracownicy się na mnie dziwnie patrzyli. Patrzyli się na mnie jakbym była zagrożeniem.
Otwieram drzwi i wchodzę do pokoju.
-Coś ty do kurwy nędzy narobił - krzyknęłam
-Słuchaj to ostatni raz kiedy mi to robisz! Rozumiesz? - ciągnęłam dalej
-Ja pierdolę, Aiden mam czasami ciebie naprawdę dość! - syknęłam
Słyszę dźwięk tłuczonego szkła w łazience. To Aiden - myślę
-No dobra sorry Aiden - powiedziałam
Położyłam się na łóżko.
-Mam po prostu zły dzień - szepnęłam
Aiden się trochę uspokoił. Nareszcie mogłam usnąć.
Następnego dnia nie miałam ochoty w ogóle wstawać. Ktoś otwiera drzwi. Odwracam głowę w stronę zegarka. Jest w pół do jedenastej.
-Caroline, śpisz? - zapytał Jay
Nic nie odpowiedziałam.
-Dzisiaj masz dzień wolny - powiedział
-Jak, to? - zapytałam
-Po wczorajszym wybryku Aidena laboratorium jest zamknięte - wyjaśnił
-Ja za to przepraszam - powiedziałam
-Nic się nie stało - powiedział
No tak wybryk Aidena.
-A no i Wszystkiego Najlepszego - powiedział Jay
-Dziękuję, zapomniałam o tym przez to wszystko - wyjaśniłam.
-W salonie masz od nas prezent - powiedział Jay wychodząc z pokoju
-Ok. - powiedziałam
-A, i bądź gotowa za 15 minut - dokończył
Skinęłam głową. Wstałam z łóżka. Poszłam w stronę salonu. Był tam nawet mniejszy bałagan niż zwykle.
Na sofie leżała paczka. Siadłam na kanapę i rozpakowałam prezent. Był tam list i coś owinięte w papier.
Rozwinęłam kartkę.
Droga Caroline.
Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy twoi rodzice przywieźli Cię tutaj. Miałaś wtedy niecałe 7 lat.
Dzisiaj masz swoje 18-ste urodziny. Życzę Ci wszystkiego co w życiu najlepszego. Pamiętaj zawsze będę z tobą. Niestety, nie mogę być dzisiaj przy tobie w tym szczególnym dla ciebie dniu.
Ale za to Jay gdzieś Cię dzisiaj zabierze.
Trzymaj się księżniczko.
Profesor Stevenson
Kiedy skończyłam czytać ten list przypomnieli mi się moi adopcyjni rodzice. Ten ciepły uśmiech mamy, to tylko wspomnienia.
Odłożyłam list na stolik. Rozerwałam papier który był w pudełku.
Ucieszyłam się na widok prezentu. To były te ubrania które upatrzyłam sobie w jakieś gazecie i męczyłam profesora aby mi je kupił. Najwidoczniej marzenia się spełniają.
http://use-the-brain.blog.pl/wp-content/blogs.dir/1799619/files/2014/11/stylizacja-Nanucha321-moj-wlasny-styl_14.png (Strój Caroliny)
Szybko się ubrałam. Związałam włosy w kucyka i byłam już gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nieziemsko.
Jay wszedł do środka.
-Caro, gotowa? - zapytał
-Jak najbardziej - odpowiedziałam
-Wyglądasz niesamowicie - powiedział
-Dzięki, ty też - odpowiedziałam
Jay nie miał na sobie fartucha medycznego, tylko zwykłe ubrania jak każdy. Po prostu nie wyglądał w tych ubraniach jak nerd.
http://luxlife.pl/wp-content/uploads/2013/01/krewki-1.jpg (Strój Jay'a)
-Gdzie idziemy? - zapytałam
-Niespodzianka - odpowiedział
Wyszliśmy z mojego pokoju. Idziemy w stronę recepcji.
Jay coś ustala z recepcjonistką. Ta kiwa głową. Pokazuje mi ręką abym kierowała się w stronę drzwi.
Aiden tylko niczego nie spieprz - szepnęłam
Jay podchodzi do mnie.
-Gotowa? - zapytał
-Oczywiście - odpowiedziałam
Wychodzimy przed budynek. Jest dość chłodno jak na wrzesień.
-Którędy idziemy? - zapytałam
-Nie martw się. Trzymaj się mnie - odpowiedział
Dawno nie byłam poza murami instytutu. Kiedy się oddaliliśmy zobaczyłam wznoszący się budynek. Myślałam, że sam w sobie jest mniejszy.
Po paru minutach doszliśmy do parku.
-Zamknij oczy - powiedział
Zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu aby Aiden niczego nie spierdzielił. Jay był ode mnie o 7 lat starszy. Został asystentem profesora kiedy miałam 12 lat. Czasami zachowanie Jay'a wydaje mi się, że on we mnie podkochuje. Ja tylko traktuję go jak część mojej rodziny.
-Możesz otworzyć oczy - powiedział
-Jak tu cudownie - powiedziałam
-Wszystkiego najlepszego - powiedział dając mi prezent
-Dziękuję , naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
Usiedliśmy na rozłożony koc. Jay położył na środku kanapki i babeczki.
-Skąd wiedziałeś, że chcę tutaj być? - zapytałam
-Ściśle tajne - powiedział z żartem
-Tak na serio, zasięgnąłem rady u profesora - wyjaśnił
-Bardzo tu ładnie - powiedziałam
-Rozpakujesz prezent? - zapytał
Rozerwałam papier. W malutkim pudełeczku było pozłacane serce z wygrawerowaną pierwszą literą mojego imienia.
-Naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
-Wiedziałem, że Ci się spodoba - dokończył
Zjedliśmy parę kanapek. Zdmuchnęłam świeczkę na babeczce.
Spędziliśmy razem naprawdę wspaniały dzień.
Nagle poczułam się słabo, jakby coś Aiden chciałby mi coś przekazać.
-Przepraszam, muszę usiąść - powiedziałam
-Co się stało? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
-Co Aiden? - zapytał
-Jest niespokojny, jakby coś się wydarzyło - szepnęłam
Próbowałam się skupić nad tym co mi Aiden mi przekazuje.
To czego się dowiedziałam wprawiło mnie w osłupienie.
-Musimy wracać - powiedziałam
-Gdzie? - zapytał
-Do instytutu. - wyjaśniłam
-Czego? - zapytał z niedowierzaniem
-Ponieważ, tam coś się dzieje złego. - dokończyłam
Jay zerwał się z miejsca i pobiegliśmy w stronę instytutu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz