Co może być gorszego od rozłąki z najbliższymi?
Nic nie może być gorszego od tego.
Pożegnanie z Jayem i profesorem było dla mnie najtrudniejsze.
No, ale cóż, tak to niestety jest.
Przez całą podróż byłam nieobecna. W mojej głowie kłębiły się myśli, które nie dawały mi spokoju.
-Za ile będziemy? - zapytałam
-Za parę minut - odpowiedział Ryan
Przez całą drogę jedynie myślałam o tym, co się stanie gdy tam dojedziemy. W mojej prawej ręce trzymałam zdjęcie moje i Jaya, które sobie zrobiliśmy podczas pikniku.
-Jesteśmy już. - powiedział Ryan
Wysiedliśmy z samochodu. Ryan otworzył bagażnik z którego wyjęłam moją torbę.
Baza wojskowa CIA znajdowała się z około 50 kilometrów od miasta. Obserwując to wszystko stwierdziłam, że będę jedynym rekrutem płci żeńskiej.
Mam głęboką nadzieję, że się tu odnajdę.
Wchodzimy z Ryanem do głównej siedziby bazy.
Budynek jest podzielony na 2 piętra, a najdłuższy korytarz prowadzi prosto do aren treningowych.
Wchodzimy do recepcji. Na ścianach wisi wiele zdjęć. Ryan uzgadnia coś z recepcjonistą. Ryan mnie woła.
Idziemy na górę.
Mój pokój znajduje się na 2-gim piętrze budynku.
-To twój dom na najbliższe 3 lata - powiedział Ryan
-Zaczynasz jutro o 5. Nie spóźnij się - dokończył
Ryan zamknął drzwi od mojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i położyłam się na łóżko. Po chwili wstałam. Popatrzyłam się na moje odbicie w lusterku.
-Trzeba, coś zmienić - pomyślałam
Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej nożyczki. Zdjęłam kurtkę.
Podeszłam do lustra. Chwyciłam pukiel włosów i je po prostu ścięłam. Kolejny pukiel, następny i jeszcze jeden. Skończyłam.
Przejrzałam się w lustrze.
To nie była już ta sama Carolina.
To inna osoba.
Z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Krótkie włosy mi nie pasowały, ale witaj w wojsku.
Zebrałam moje włosy z podłogi i wyrzuciłam je do kosza.
Otworzyłam szafę. W środku było parę bezkształtnych ubrań. Parę sportowych dresów i ubrania treningowe. Wzięłam moje ubranie treningowe. Ten zestaw składał się z białego t-shirtu, czarnych dresów i brązowych martensów.
Postanowiłam, że pójdę do toalet i wezmę prysznic.
Toalety znajdowały się naprzeciwko mojego pokoju.
Na korytarzu było pusto.
Łazienka była nawet spora. Podzielona była na parę mniejszych sektorów.
Poszłam w stronę pryszniców. Zamknęłam drzwi na kluczyk i zaczęłam zdejmować ubrania. To było dziwne uczucie gdy biorę prysznic w innym miejscu niż łazienka z mojego dawnego pokoju.
Weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Z mojego ciała spływała czarna woda z domieszką krwi. To był cały brud z tego co się stało dzisiaj.
Skończyłam. Wytarłam się ręcznikiem i się ubrałam.
Poszłam do mojego pokoju. Położyłam moje cywilne ubrania do szafy.
Poszłam do recepcji aby zadzwonić do profesora.
Recepcjonista pozwolił mi zadzwonić. Miałam 5 minut.
Wykręciłam numer. Modliłam się w duchu aby odebrał. Po paru sygnałach usłyszałam jego głos.
-Halo, kto mówi? - odezwał się głos w słuchawce
-Profesorze, to ja. Caroline. - powiedziałam
-Caroline. Boże, to ty. - powiedział profesor
-Co u ciebie? - dokończył
-Na razie dobrze. - odpowiedziałam
Kątem oka zobaczyłam jak recepcjonista pokazywał na zegarek, że zostało mało czasu.
-Profesorze, muszę kończyć. - powiedziałam
-Dobrze, najważniejsze, że jesteś cała - odpowiedział
-Kiedy przyjedziecie? Z Jayem? - zapytałam
-Wszystko w swoim czasie - odpowiedział
Po chwili nastąpiło zakończenie rozmowy.
Podałam słuchawkę recepcjoniście. Wróciłam do pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi. Padłam na łóżko i zasnęłam.
sobota, 31 stycznia 2015
poniedziałek, 26 stycznia 2015
niedziela, 25 stycznia 2015
ROZDZIAŁ 4
-I co? Odbiera? - zapytałam
-Nie mogę się wcale do niego dodzwonić - powiedział Jay
-Cholera - szepnęłam
Ja i Jay biegliśmy jak najszybciej jak potrafiliśmy aby zdążyć na czas.
-Patrz, przy centrum ruch jest już zablokowany - powiedziałam
-To co się stało może być nawet tragedią - dokończyłam
-Najgorsze jest w tym, że profesor ani nikt z instytutu nie odbiera - powiedział Jay
Przez głowę przechodziły mi same najgorsze myśli.
-Aiden, sprawdź czy profesor jest bezpieczny. - szepnęłam
Po chwili dostałam wizję od niego.
-Profesor jest bezpieczny - powiedziałam
-Jak to? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
Zaczęliśmy znowu biegnąć. Przy głównym wjeździe do instytutu roiło się od wojska i agentów S.W.A.T.
Gdy podeszliśmy bliżej jeden z agentów poprosił nas o swoje przepustki. Jay pokazał swoją a ja swojej nie miałam.
Agent kiwną głową i przepuścił Jaya.
-A ta panna? - zapytał mężczyzna
-Ta panna jest ze mną. - powiedział znajomy mi głos
To był profesor.
-Chodźmy - powiedział
-Co się stało? - zapytałam
-Nasz instytut zajmuje się badaniem takich przypadków jak twój. Przez ostatnie parę lat zajmowaliśmy się portalem łączący nasz wymiar z infrawymiarem. - wyjaśnił profesor
-Co to jest infrawymiar ? - zapytałam
-Świat dusz - wyjaśnił Jay
-Ale nie takich jak Aiden - dokończył profesor
-Czyli trzeba to teraz zniszczyć? - zapytałam
Obydwoje skinęli głowami. Ja już przeczuwałam kto może to zrobić.
-Caroline, musisz to teraz zniszczyć zanim coś złego się stanie - powiedział profesor
Skinęłam głową.
-Ja też idę. - powiedział Jay
-Ty nie możesz, zrobić to może tylko ona - powiedział profesor
Pożegnałam się z nimi i poszłam w stronę budynku. Przed wejściem ogarnia mnie strach.
Biorę głęboki wdech.
Jestem przerażona.
Totalny chaos.
Wiele martwych ciał.
Wszędzie ogień.
Wiele błąkających się demonów.
Według wytycznych. Kondesator znajduje się 2 piętra pode mną.
-Wiem, Aiden. Też mnie to przeraża - szepnęłam
Mimo narastającego strachu postanowiłam że, pójdę dalej.
Im dalej idę tym bardziej jest niebezpiecznie. Aiden wyczuwa coraz więcej demonów.
-Aiden, jesteśmy niedaleko - szepnęłam
Pożar stawał się coraz większy. Za każdym moim krokiem było coraz więcej martwych ciał.
-Co tu się do cholery stało? - szepnęłam
Dotknęłam czyjegoś ramienia. To był żołnierz.
-Aiden, twoja kolej - szepnęłam
Po chwili widziałam to co się działo. Dużo dymu, panikujący ludzie, alarm, ogień, demony zabijające niewinnych ludzi. Widziałam zbyt dużo.
Z wizji które widziałam kondesator jest niedaleko. Jest winda.
Naciskam przycisk. Drzwi się otwierają.
Wcisnęłam przycisk "Strefa A". Winda ruszyła.
Po chwili jestem na miejscu.
-Kurwa, jak zimno - szepnęłam
W okół mnie leży sporo ciał. Nagle słyszę jakiś szmer.
Idę sprawdzić co to. Nagle czuję jak coś łapie mnie za szyję. Odwracam się. Przywalam z łokcia.
-Ja pierdolę, co to kurwa jest - powiedziałam
Kolejne ciała ożywały. To były te demony.
-Aiden, pomóż mi - szepnęłam
Wzięłam krzesło i zaczęłam walić nim te trupy. Aiden pomagał mi.
Z każdą chwilą te "zombie" padały. Trzeba szukać karty aby się dostać do kondesatora.
Cholera, nie ma. Postanawiam się dostać tam inaczej.
Biorę rozpęd i spróbuję się przebić przez szybę. Zamykam oczy gdy jestem blisko. Czuję jak małe kawałeczki szkła dostają mi się pod skórę.
Otwieram oczy, jest po wszystkim. Jestem bardzo blisko. Słychać ryki. Mam taką nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek.
Po paru minutach znalazłam się na miejscu. Rozglądam się. Z portalu pojawia się więcej demonów.
Konsola która kontroluje to znajduje się na górze. Mam mało czasu. Trzeba się pospieszyć
TYMCZASEM PRZED INSTYTUTEM
-Przyniosłem te rzeczy Caroliny o które prosiłeś - powiedział Jay
-Dobrze - odpowiedział profesor
-Profesorze, niejaki Ryan Brooks czeka na pana przed głównym wyjazdem - powiedział Jay
-Dziękuję za informację, już idę - powiedział profesor
Jestem blisko konsoli. Już prawie.
Jestem. Cholera jak to się obsługuje.
Z portalu uwalniało się coraz więcej demonów.
Co jakiś czas znikały, bo Aiden mnie chronił.
Kurwa, a nich to szlag trafił, nie działa.
Waliłam pięścią w konsolę. Coś to dawało.
Schyliłam się aby rozwalić jakoś klapę chroniącą system.
OK. Zdjęłam to. Teraz który to kabel.
Musiałam się skupić. Jasne. To był niebieski kabel.
Nie mam tego czym przeciąć. Jasne. W kieszeni miałam pęsetę, którą wzięłam z pokoju na wszelki wypadek.
Wyjęłam ją. OK. Przecięte.
Wstaję. Patrzę się w stronę kondesatora. Przypomina on jasny blask z którego wyłaziły demony.
Traci on swoją moc. Demony znikały po kolei.
-Gotowe - powiedziałam
-Aiden? Jesteś? - szepnęłam
-AIDEN! - krzyknęłam z goryczą w głosie
Byłam blisko wybuchnięcia płaczem.
Czuję impuls.
-Boże, bałam się, że ciebie straciłam - powiedziałam
~
Gdy wychodziłam z środka, wszyscy żołnierze ustawili się aby mi pomóc. To było najgorsze co mogłam zobaczyć. Jay czekał na mnie przy schodach.
Przytuliłam się do niego.
-Boże - wyszeptałam szlochając
-Już, spokojnie - powiedział swoim spokojnym tonem Jay
Jay odprowadził mnie do medyków, którzy mnie opatrzyli. Zszyli mi parę ran. Dzięki Bogu, że żyję.
Jay podprowadził mnie w stronę profesora. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że coś go niepokoi.
-Profesorze - wyszeptałam
-Spokojnie, ktoś chce z tobą porozmawiać - powiedział profesor
Poszliśmy w stronę głównego wjazdu. W naszą stronę szedł mężczyzna. Wyglądał na agenta CIA, i wcale się nie myliłam.
-Ty jesteś Carolina Villegas? - zapytał mężczyzna
-Tak - odpowiedziałam
-Jestem Ryan Brooks. Jestem agentem CIA. Przysłano mnie po ciebie aby cię zabrał do bazy wojskowej - wyjaśnił mężczyzna
-Że, co? - zapytałam
Profesor i Jay unikali mojego spojrzenia.
Miałam w głowie totalny mętlik. Chciałam jechać i jednocześnie uciec z tego parkingu, tak się ukryć aby mnie nie znaleźli.
Muszę podjąć decyzję.
-Jadę. - powiedziałam oziębłym tonem
-Nie mogę się wcale do niego dodzwonić - powiedział Jay
-Cholera - szepnęłam
Ja i Jay biegliśmy jak najszybciej jak potrafiliśmy aby zdążyć na czas.
-Patrz, przy centrum ruch jest już zablokowany - powiedziałam
-To co się stało może być nawet tragedią - dokończyłam
-Najgorsze jest w tym, że profesor ani nikt z instytutu nie odbiera - powiedział Jay
Przez głowę przechodziły mi same najgorsze myśli.
-Aiden, sprawdź czy profesor jest bezpieczny. - szepnęłam
Po chwili dostałam wizję od niego.
-Profesor jest bezpieczny - powiedziałam
-Jak to? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
Zaczęliśmy znowu biegnąć. Przy głównym wjeździe do instytutu roiło się od wojska i agentów S.W.A.T.
Gdy podeszliśmy bliżej jeden z agentów poprosił nas o swoje przepustki. Jay pokazał swoją a ja swojej nie miałam.
Agent kiwną głową i przepuścił Jaya.
-A ta panna? - zapytał mężczyzna
-Ta panna jest ze mną. - powiedział znajomy mi głos
To był profesor.
-Chodźmy - powiedział
-Co się stało? - zapytałam
-Nasz instytut zajmuje się badaniem takich przypadków jak twój. Przez ostatnie parę lat zajmowaliśmy się portalem łączący nasz wymiar z infrawymiarem. - wyjaśnił profesor
-Co to jest infrawymiar ? - zapytałam
-Świat dusz - wyjaśnił Jay
-Ale nie takich jak Aiden - dokończył profesor
-Czyli trzeba to teraz zniszczyć? - zapytałam
Obydwoje skinęli głowami. Ja już przeczuwałam kto może to zrobić.
-Caroline, musisz to teraz zniszczyć zanim coś złego się stanie - powiedział profesor
Skinęłam głową.
-Ja też idę. - powiedział Jay
-Ty nie możesz, zrobić to może tylko ona - powiedział profesor
Pożegnałam się z nimi i poszłam w stronę budynku. Przed wejściem ogarnia mnie strach.
Biorę głęboki wdech.
Jestem przerażona.
Totalny chaos.
Wiele martwych ciał.
Wszędzie ogień.
Wiele błąkających się demonów.
Według wytycznych. Kondesator znajduje się 2 piętra pode mną.
-Wiem, Aiden. Też mnie to przeraża - szepnęłam
Mimo narastającego strachu postanowiłam że, pójdę dalej.
Im dalej idę tym bardziej jest niebezpiecznie. Aiden wyczuwa coraz więcej demonów.
-Aiden, jesteśmy niedaleko - szepnęłam
Pożar stawał się coraz większy. Za każdym moim krokiem było coraz więcej martwych ciał.
-Co tu się do cholery stało? - szepnęłam
Dotknęłam czyjegoś ramienia. To był żołnierz.
-Aiden, twoja kolej - szepnęłam
Po chwili widziałam to co się działo. Dużo dymu, panikujący ludzie, alarm, ogień, demony zabijające niewinnych ludzi. Widziałam zbyt dużo.
Z wizji które widziałam kondesator jest niedaleko. Jest winda.
Naciskam przycisk. Drzwi się otwierają.
Wcisnęłam przycisk "Strefa A". Winda ruszyła.
Po chwili jestem na miejscu.
-Kurwa, jak zimno - szepnęłam
W okół mnie leży sporo ciał. Nagle słyszę jakiś szmer.
Idę sprawdzić co to. Nagle czuję jak coś łapie mnie za szyję. Odwracam się. Przywalam z łokcia.
-Ja pierdolę, co to kurwa jest - powiedziałam
Kolejne ciała ożywały. To były te demony.
-Aiden, pomóż mi - szepnęłam
Wzięłam krzesło i zaczęłam walić nim te trupy. Aiden pomagał mi.
Z każdą chwilą te "zombie" padały. Trzeba szukać karty aby się dostać do kondesatora.
Cholera, nie ma. Postanawiam się dostać tam inaczej.
Biorę rozpęd i spróbuję się przebić przez szybę. Zamykam oczy gdy jestem blisko. Czuję jak małe kawałeczki szkła dostają mi się pod skórę.
Otwieram oczy, jest po wszystkim. Jestem bardzo blisko. Słychać ryki. Mam taką nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek.
Po paru minutach znalazłam się na miejscu. Rozglądam się. Z portalu pojawia się więcej demonów.
Konsola która kontroluje to znajduje się na górze. Mam mało czasu. Trzeba się pospieszyć
TYMCZASEM PRZED INSTYTUTEM
-Przyniosłem te rzeczy Caroliny o które prosiłeś - powiedział Jay
-Dobrze - odpowiedział profesor
-Profesorze, niejaki Ryan Brooks czeka na pana przed głównym wyjazdem - powiedział Jay
-Dziękuję za informację, już idę - powiedział profesor
Jestem blisko konsoli. Już prawie.
Jestem. Cholera jak to się obsługuje.
Z portalu uwalniało się coraz więcej demonów.
Co jakiś czas znikały, bo Aiden mnie chronił.
Kurwa, a nich to szlag trafił, nie działa.
Waliłam pięścią w konsolę. Coś to dawało.
Schyliłam się aby rozwalić jakoś klapę chroniącą system.
OK. Zdjęłam to. Teraz który to kabel.
Musiałam się skupić. Jasne. To był niebieski kabel.
Nie mam tego czym przeciąć. Jasne. W kieszeni miałam pęsetę, którą wzięłam z pokoju na wszelki wypadek.
Wyjęłam ją. OK. Przecięte.
Wstaję. Patrzę się w stronę kondesatora. Przypomina on jasny blask z którego wyłaziły demony.
Traci on swoją moc. Demony znikały po kolei.
-Gotowe - powiedziałam
-Aiden? Jesteś? - szepnęłam
-AIDEN! - krzyknęłam z goryczą w głosie
Byłam blisko wybuchnięcia płaczem.
Czuję impuls.
-Boże, bałam się, że ciebie straciłam - powiedziałam
~
Gdy wychodziłam z środka, wszyscy żołnierze ustawili się aby mi pomóc. To było najgorsze co mogłam zobaczyć. Jay czekał na mnie przy schodach.
Przytuliłam się do niego.
-Boże - wyszeptałam szlochając
-Już, spokojnie - powiedział swoim spokojnym tonem Jay
Jay odprowadził mnie do medyków, którzy mnie opatrzyli. Zszyli mi parę ran. Dzięki Bogu, że żyję.
Jay podprowadził mnie w stronę profesora. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że coś go niepokoi.
-Profesorze - wyszeptałam
-Spokojnie, ktoś chce z tobą porozmawiać - powiedział profesor
Poszliśmy w stronę głównego wjazdu. W naszą stronę szedł mężczyzna. Wyglądał na agenta CIA, i wcale się nie myliłam.
-Ty jesteś Carolina Villegas? - zapytał mężczyzna
-Tak - odpowiedziałam
-Jestem Ryan Brooks. Jestem agentem CIA. Przysłano mnie po ciebie aby cię zabrał do bazy wojskowej - wyjaśnił mężczyzna
-Że, co? - zapytałam
Profesor i Jay unikali mojego spojrzenia.
Miałam w głowie totalny mętlik. Chciałam jechać i jednocześnie uciec z tego parkingu, tak się ukryć aby mnie nie znaleźli.
Muszę podjąć decyzję.
-Jadę. - powiedziałam oziębłym tonem
sobota, 24 stycznia 2015
Post Organizayjny
W tym poście podam parę "istotnych" informacji organizacyjnych.
* Od ferii (02 luty - 16 luty) rozdziały będę wstawiać 3 razy w tygodniu (bodajże: Poniedziałek, Środa i Piątek. Ale to jeszcze ustalę)
*Od 9 rozdziału będzie parę nowych postaci
*Będzie 31 rozdziałów
Na razie to tyle. Jak będzie coś więcej to dam znać. Buziaki.
* Od ferii (02 luty - 16 luty) rozdziały będę wstawiać 3 razy w tygodniu (bodajże: Poniedziałek, Środa i Piątek. Ale to jeszcze ustalę)
*Od 9 rozdziału będzie parę nowych postaci
*Będzie 31 rozdziałów
Na razie to tyle. Jak będzie coś więcej to dam znać. Buziaki.
ROZDZIAŁ 3
-No i pamiętaj, jesteś bardzo dzielną dziewczynką - powiedziała mama
Skinęłam głową. Podeszłam do mamy aby się przytulić na pożegnanie.
-Niedługo przyjedziemy do ciebie - dokończyła
Zostałam dzisiaj przywieziona do instytutu DPA. To jeden z najbardziej prestiżowych instytutów badające zdarzenia paranormalne. Mam tam zostać tyle zanim oni zbadają mój przypadek. Mama i tata wyszli z mojego pokoju.
-Wiem, jak trudno jest gdy opuszcza Cię rodzina - powiedział profesor
-Nie zna pan mojej sytuacji - powiedziałam
-Porozmawiamy jutro. Idź spać Caroline - powiedział Cody
Profesor i Cody wyszli z mojego pokoju. Podeszłam do torby aby wyjąć moją pidżamę. Poszłam do łazienki aby się przebrać.
-Spokojnie Aiden - powiedziałam
Po paru minutach jestem już przebrana. Zamknęłam drzwi za sobą. Mogę iść spać.
-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Mój królik - powiedziałam
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę walizki aby wziąć pluszaka. Wyciągnęłam z walizki królika i latarkę. Poszłam w stronę łóżka. Położyłam Królisia na łóżko.
-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Czekaj, nie gaś światła w salonie - powiedziałam
-Ok, teraz lepiej? - zapytał
Skinęłam głową.
Położyłam się.
-Aiden spokojnie, jesteśmy bezpieczni - szepnęłam
Przez parę minut wierciłam się. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam.
-Aiden, opowiedz mi bajkę - szepnęłam
Nagle moja latarka zapaliła się. Pojawił się cień motyla. On wie co zrobić abym poczuła się szczęśliwsza. Nagle zaczęły migać wszystkie światła.
Latarka upadła na podłogę.
-Co to? - szepnęłam
Nagle z łazienki coś wyskoczyło. Złapało za nogę.
-Aiden, sprowadź pomoc - krzyknęłam
To coś ciągnęło mnie cały czas za nogę. Nagle to mnie puściło, a pojawiło się drugie. Rozwalało cały pokój. Pomiatało mną jak szczotka paproch. Drugi duch zniknął. Aiden mi pomógł. Schowałam się w bezpieczne miejsce.
Do mojego pokoju wpadli Cody i profesor. Siedziałam zapłakana w rogu pokoju. Obydwoje patrzyli z niedowierzaniem na to co się stało. Ja nawet nie miałam pojęcia co to było.
Skinęłam głową. Podeszłam do mamy aby się przytulić na pożegnanie.
-Niedługo przyjedziemy do ciebie - dokończyła
Zostałam dzisiaj przywieziona do instytutu DPA. To jeden z najbardziej prestiżowych instytutów badające zdarzenia paranormalne. Mam tam zostać tyle zanim oni zbadają mój przypadek. Mama i tata wyszli z mojego pokoju.
-Wiem, jak trudno jest gdy opuszcza Cię rodzina - powiedział profesor
-Nie zna pan mojej sytuacji - powiedziałam
-Porozmawiamy jutro. Idź spać Caroline - powiedział Cody
Profesor i Cody wyszli z mojego pokoju. Podeszłam do torby aby wyjąć moją pidżamę. Poszłam do łazienki aby się przebrać.
-Spokojnie Aiden - powiedziałam
Po paru minutach jestem już przebrana. Zamknęłam drzwi za sobą. Mogę iść spać.
-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Mój królik - powiedziałam
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę walizki aby wziąć pluszaka. Wyciągnęłam z walizki królika i latarkę. Poszłam w stronę łóżka. Położyłam Królisia na łóżko.
-Dobranoc Caroline - powiedział Cody przez głośnik
-Czekaj, nie gaś światła w salonie - powiedziałam
-Ok, teraz lepiej? - zapytał
Skinęłam głową.
Położyłam się.
-Aiden spokojnie, jesteśmy bezpieczni - szepnęłam
Przez parę minut wierciłam się. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam.
-Aiden, opowiedz mi bajkę - szepnęłam
Nagle moja latarka zapaliła się. Pojawił się cień motyla. On wie co zrobić abym poczuła się szczęśliwsza. Nagle zaczęły migać wszystkie światła.
Latarka upadła na podłogę.
-Co to? - szepnęłam
Nagle z łazienki coś wyskoczyło. Złapało za nogę.
-Aiden, sprowadź pomoc - krzyknęłam
To coś ciągnęło mnie cały czas za nogę. Nagle to mnie puściło, a pojawiło się drugie. Rozwalało cały pokój. Pomiatało mną jak szczotka paproch. Drugi duch zniknął. Aiden mi pomógł. Schowałam się w bezpieczne miejsce.
Do mojego pokoju wpadli Cody i profesor. Siedziałam zapłakana w rogu pokoju. Obydwoje patrzyli z niedowierzaniem na to co się stało. Ja nawet nie miałam pojęcia co to było.
niedziela, 18 stycznia 2015
ROZDZIAŁ 2
Obudziłam się. Nade mną pochylali się Jay i profesor Stevenson. Laboratorium wyglądało jak po burzy.
-Czy to Aiden? - zapytał profesor
-Tak - odpowiedziałam
Aiden coś ty narobił - pomyślałam. Muszę odpocząć. Powoli wstałam. Wszystko wyglądało jak po katastrofie.
-Chyba pójdę do siebie - powiedziałam
Kiedy szłam do pokoju wszyscy pracownicy się na mnie dziwnie patrzyli. Patrzyli się na mnie jakbym była zagrożeniem.
Otwieram drzwi i wchodzę do pokoju.
-Coś ty do kurwy nędzy narobił - krzyknęłam
-Słuchaj to ostatni raz kiedy mi to robisz! Rozumiesz? - ciągnęłam dalej
-Ja pierdolę, Aiden mam czasami ciebie naprawdę dość! - syknęłam
Słyszę dźwięk tłuczonego szkła w łazience. To Aiden - myślę
-No dobra sorry Aiden - powiedziałam
Położyłam się na łóżko.
-Mam po prostu zły dzień - szepnęłam
Aiden się trochę uspokoił. Nareszcie mogłam usnąć.
Następnego dnia nie miałam ochoty w ogóle wstawać. Ktoś otwiera drzwi. Odwracam głowę w stronę zegarka. Jest w pół do jedenastej.
-Caroline, śpisz? - zapytał Jay
Nic nie odpowiedziałam.
-Dzisiaj masz dzień wolny - powiedział
-Jak, to? - zapytałam
-Po wczorajszym wybryku Aidena laboratorium jest zamknięte - wyjaśnił
-Ja za to przepraszam - powiedziałam
-Nic się nie stało - powiedział
No tak wybryk Aidena.
-A no i Wszystkiego Najlepszego - powiedział Jay
-Dziękuję, zapomniałam o tym przez to wszystko - wyjaśniłam.
-W salonie masz od nas prezent - powiedział Jay wychodząc z pokoju
-Ok. - powiedziałam
-A, i bądź gotowa za 15 minut - dokończył
Skinęłam głową. Wstałam z łóżka. Poszłam w stronę salonu. Był tam nawet mniejszy bałagan niż zwykle.
Na sofie leżała paczka. Siadłam na kanapę i rozpakowałam prezent. Był tam list i coś owinięte w papier.
Rozwinęłam kartkę.
Droga Caroline.
Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy twoi rodzice przywieźli Cię tutaj. Miałaś wtedy niecałe 7 lat.
Dzisiaj masz swoje 18-ste urodziny. Życzę Ci wszystkiego co w życiu najlepszego. Pamiętaj zawsze będę z tobą. Niestety, nie mogę być dzisiaj przy tobie w tym szczególnym dla ciebie dniu.
Ale za to Jay gdzieś Cię dzisiaj zabierze.
Trzymaj się księżniczko.
Profesor Stevenson
Kiedy skończyłam czytać ten list przypomnieli mi się moi adopcyjni rodzice. Ten ciepły uśmiech mamy, to tylko wspomnienia.
Odłożyłam list na stolik. Rozerwałam papier który był w pudełku.
Ucieszyłam się na widok prezentu. To były te ubrania które upatrzyłam sobie w jakieś gazecie i męczyłam profesora aby mi je kupił. Najwidoczniej marzenia się spełniają.
http://use-the-brain.blog.pl/wp-content/blogs.dir/1799619/files/2014/11/stylizacja-Nanucha321-moj-wlasny-styl_14.png (Strój Caroliny)
Szybko się ubrałam. Związałam włosy w kucyka i byłam już gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nieziemsko.
Jay wszedł do środka.
-Caro, gotowa? - zapytał
-Jak najbardziej - odpowiedziałam
-Wyglądasz niesamowicie - powiedział
-Dzięki, ty też - odpowiedziałam
Jay nie miał na sobie fartucha medycznego, tylko zwykłe ubrania jak każdy. Po prostu nie wyglądał w tych ubraniach jak nerd.
http://luxlife.pl/wp-content/uploads/2013/01/krewki-1.jpg (Strój Jay'a)
-Gdzie idziemy? - zapytałam
-Niespodzianka - odpowiedział
Wyszliśmy z mojego pokoju. Idziemy w stronę recepcji.
Jay coś ustala z recepcjonistką. Ta kiwa głową. Pokazuje mi ręką abym kierowała się w stronę drzwi.
Aiden tylko niczego nie spieprz - szepnęłam
Jay podchodzi do mnie.
-Gotowa? - zapytał
-Oczywiście - odpowiedziałam
Wychodzimy przed budynek. Jest dość chłodno jak na wrzesień.
-Którędy idziemy? - zapytałam
-Nie martw się. Trzymaj się mnie - odpowiedział
Dawno nie byłam poza murami instytutu. Kiedy się oddaliliśmy zobaczyłam wznoszący się budynek. Myślałam, że sam w sobie jest mniejszy.
Po paru minutach doszliśmy do parku.
-Zamknij oczy - powiedział
Zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu aby Aiden niczego nie spierdzielił. Jay był ode mnie o 7 lat starszy. Został asystentem profesora kiedy miałam 12 lat. Czasami zachowanie Jay'a wydaje mi się, że on we mnie podkochuje. Ja tylko traktuję go jak część mojej rodziny.
-Możesz otworzyć oczy - powiedział
-Jak tu cudownie - powiedziałam
-Wszystkiego najlepszego - powiedział dając mi prezent
-Dziękuję , naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
Usiedliśmy na rozłożony koc. Jay położył na środku kanapki i babeczki.
-Skąd wiedziałeś, że chcę tutaj być? - zapytałam
-Ściśle tajne - powiedział z żartem
-Tak na serio, zasięgnąłem rady u profesora - wyjaśnił
-Bardzo tu ładnie - powiedziałam
-Rozpakujesz prezent? - zapytał
Rozerwałam papier. W malutkim pudełeczku było pozłacane serce z wygrawerowaną pierwszą literą mojego imienia.
-Naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
-Wiedziałem, że Ci się spodoba - dokończył
Zjedliśmy parę kanapek. Zdmuchnęłam świeczkę na babeczce.
Spędziliśmy razem naprawdę wspaniały dzień.
Nagle poczułam się słabo, jakby coś Aiden chciałby mi coś przekazać.
-Przepraszam, muszę usiąść - powiedziałam
-Co się stało? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
-Co Aiden? - zapytał
-Jest niespokojny, jakby coś się wydarzyło - szepnęłam
Próbowałam się skupić nad tym co mi Aiden mi przekazuje.
To czego się dowiedziałam wprawiło mnie w osłupienie.
-Musimy wracać - powiedziałam
-Gdzie? - zapytał
-Do instytutu. - wyjaśniłam
-Czego? - zapytał z niedowierzaniem
-Ponieważ, tam coś się dzieje złego. - dokończyłam
Jay zerwał się z miejsca i pobiegliśmy w stronę instytutu.
-Czy to Aiden? - zapytał profesor
-Tak - odpowiedziałam
Aiden coś ty narobił - pomyślałam. Muszę odpocząć. Powoli wstałam. Wszystko wyglądało jak po katastrofie.
-Chyba pójdę do siebie - powiedziałam
Kiedy szłam do pokoju wszyscy pracownicy się na mnie dziwnie patrzyli. Patrzyli się na mnie jakbym była zagrożeniem.
Otwieram drzwi i wchodzę do pokoju.
-Coś ty do kurwy nędzy narobił - krzyknęłam
-Słuchaj to ostatni raz kiedy mi to robisz! Rozumiesz? - ciągnęłam dalej
-Ja pierdolę, Aiden mam czasami ciebie naprawdę dość! - syknęłam
Słyszę dźwięk tłuczonego szkła w łazience. To Aiden - myślę
-No dobra sorry Aiden - powiedziałam
Położyłam się na łóżko.
-Mam po prostu zły dzień - szepnęłam
Aiden się trochę uspokoił. Nareszcie mogłam usnąć.
Następnego dnia nie miałam ochoty w ogóle wstawać. Ktoś otwiera drzwi. Odwracam głowę w stronę zegarka. Jest w pół do jedenastej.
-Caroline, śpisz? - zapytał Jay
Nic nie odpowiedziałam.
-Dzisiaj masz dzień wolny - powiedział
-Jak, to? - zapytałam
-Po wczorajszym wybryku Aidena laboratorium jest zamknięte - wyjaśnił
-Ja za to przepraszam - powiedziałam
-Nic się nie stało - powiedział
No tak wybryk Aidena.
-A no i Wszystkiego Najlepszego - powiedział Jay
-Dziękuję, zapomniałam o tym przez to wszystko - wyjaśniłam.
-W salonie masz od nas prezent - powiedział Jay wychodząc z pokoju
-Ok. - powiedziałam
-A, i bądź gotowa za 15 minut - dokończył
Skinęłam głową. Wstałam z łóżka. Poszłam w stronę salonu. Był tam nawet mniejszy bałagan niż zwykle.
Na sofie leżała paczka. Siadłam na kanapę i rozpakowałam prezent. Był tam list i coś owinięte w papier.
Rozwinęłam kartkę.
Droga Caroline.
Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy twoi rodzice przywieźli Cię tutaj. Miałaś wtedy niecałe 7 lat.
Dzisiaj masz swoje 18-ste urodziny. Życzę Ci wszystkiego co w życiu najlepszego. Pamiętaj zawsze będę z tobą. Niestety, nie mogę być dzisiaj przy tobie w tym szczególnym dla ciebie dniu.
Ale za to Jay gdzieś Cię dzisiaj zabierze.
Trzymaj się księżniczko.
Profesor Stevenson
Kiedy skończyłam czytać ten list przypomnieli mi się moi adopcyjni rodzice. Ten ciepły uśmiech mamy, to tylko wspomnienia.
Odłożyłam list na stolik. Rozerwałam papier który był w pudełku.
Ucieszyłam się na widok prezentu. To były te ubrania które upatrzyłam sobie w jakieś gazecie i męczyłam profesora aby mi je kupił. Najwidoczniej marzenia się spełniają.
http://use-the-brain.blog.pl/wp-content/blogs.dir/1799619/files/2014/11/stylizacja-Nanucha321-moj-wlasny-styl_14.png (Strój Caroliny)
Szybko się ubrałam. Związałam włosy w kucyka i byłam już gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nieziemsko.
Jay wszedł do środka.
-Caro, gotowa? - zapytał
-Jak najbardziej - odpowiedziałam
-Wyglądasz niesamowicie - powiedział
-Dzięki, ty też - odpowiedziałam
Jay nie miał na sobie fartucha medycznego, tylko zwykłe ubrania jak każdy. Po prostu nie wyglądał w tych ubraniach jak nerd.
http://luxlife.pl/wp-content/uploads/2013/01/krewki-1.jpg (Strój Jay'a)
-Gdzie idziemy? - zapytałam
-Niespodzianka - odpowiedział
Wyszliśmy z mojego pokoju. Idziemy w stronę recepcji.
Jay coś ustala z recepcjonistką. Ta kiwa głową. Pokazuje mi ręką abym kierowała się w stronę drzwi.
Aiden tylko niczego nie spieprz - szepnęłam
Jay podchodzi do mnie.
-Gotowa? - zapytał
-Oczywiście - odpowiedziałam
Wychodzimy przed budynek. Jest dość chłodno jak na wrzesień.
-Którędy idziemy? - zapytałam
-Nie martw się. Trzymaj się mnie - odpowiedział
Dawno nie byłam poza murami instytutu. Kiedy się oddaliliśmy zobaczyłam wznoszący się budynek. Myślałam, że sam w sobie jest mniejszy.
Po paru minutach doszliśmy do parku.
-Zamknij oczy - powiedział
Zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu aby Aiden niczego nie spierdzielił. Jay był ode mnie o 7 lat starszy. Został asystentem profesora kiedy miałam 12 lat. Czasami zachowanie Jay'a wydaje mi się, że on we mnie podkochuje. Ja tylko traktuję go jak część mojej rodziny.
-Możesz otworzyć oczy - powiedział
-Jak tu cudownie - powiedziałam
-Wszystkiego najlepszego - powiedział dając mi prezent
-Dziękuję , naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
Usiedliśmy na rozłożony koc. Jay położył na środku kanapki i babeczki.
-Skąd wiedziałeś, że chcę tutaj być? - zapytałam
-Ściśle tajne - powiedział z żartem
-Tak na serio, zasięgnąłem rady u profesora - wyjaśnił
-Bardzo tu ładnie - powiedziałam
-Rozpakujesz prezent? - zapytał
Rozerwałam papier. W malutkim pudełeczku było pozłacane serce z wygrawerowaną pierwszą literą mojego imienia.
-Naprawdę nie musiałeś - powiedziałam
-Wiedziałem, że Ci się spodoba - dokończył
Zjedliśmy parę kanapek. Zdmuchnęłam świeczkę na babeczce.
Spędziliśmy razem naprawdę wspaniały dzień.
Nagle poczułam się słabo, jakby coś Aiden chciałby mi coś przekazać.
-Przepraszam, muszę usiąść - powiedziałam
-Co się stało? - zapytał
-Aiden. - szepnęłam
-Co Aiden? - zapytał
-Jest niespokojny, jakby coś się wydarzyło - szepnęłam
Próbowałam się skupić nad tym co mi Aiden mi przekazuje.
To czego się dowiedziałam wprawiło mnie w osłupienie.
-Musimy wracać - powiedziałam
-Gdzie? - zapytał
-Do instytutu. - wyjaśniłam
-Czego? - zapytał z niedowierzaniem
-Ponieważ, tam coś się dzieje złego. - dokończyłam
Jay zerwał się z miejsca i pobiegliśmy w stronę instytutu.
sobota, 17 stycznia 2015
ROZDZIAŁ 1
Otwieram oczy. Kolejny raz od 10 lat ten sam widok, ta sama ściana nad moim łóżkiem, ten sam pokój. Wstaję z łóżka. Przeglądam się w lustrze. Nic się we mnie nie zmieniło. Ta sama blizna na policzku, rozczochrane blond włosy i smutna mina.
Powinnam się ogarnąć. Nie jestem normalną nastolatką tak jak inne, jestem przeklęta. Moja druga dusza jest nieobliczalna. Kiedy jestem wściekła ona to czuje i rozwala wszystko. Rozlega się pukanie do drzwi. Patrzę na zegarek. Już po dziewiątej, a ja nie jestem gotowa. Szybko wyjmuję z szafy t-shirt i spodnie. Gdy jestem gotowa otwieram drzwi. Do mojego pokoju wchodzi profesor Stevenson wraz ze swoim asystentem Jayem. Jay zajmował się mną gdy byłam młodsza. Był dla mnie jak brat.
-Witaj Caroline - przywitał się profesor
-Dzień Dobry - odpowiedziałam
-Gotowa na kolejny dzień - zapytał Jay
W odpowiedzi skinęłam głową. Moje dni wyglądały tak samo. Badania, branie leków i samotne siedzenie w pokoju pełnym kamer. Nigdy nie wychodziłam na dwór. Chciałabym to zrobić w moje 18-ste urodziny. Korytarz którym idę jest opancerzony. Dostęp tam tylko mają pracownicy instytutu. Kiedy zawsze idę na badania muszę udawać że wszystko jest ze mną ok, a tak wcale nie jest. Pewnego dnia znajdę sposób aby się stąd wydostać. Wracając do mojej historii. Moja biologiczna matka była tak samo odmienna jak ja. Kiedy ona wpadała w szał jej druga dusza niszczyła wszystko, tak jak moja. Po pewnym incydencie zostałam przeniesiona do rodziny zastępczej. Przez 7 lat ukrywałam Aidena (moją drugą duszę) przed moimi rodzicami. Potem wszystko się zdarzyło. Jeden incydent i wszystko fruwało. Mój "ojciec" uważał, że jestem potworem. Przez jego się tu znalazłam. Nie mogę im nadal tego wybaczyć.
Jestem w laboratorium. Kolejny dzień badań. W tym pomieszczeniu jestem codziennie. Codziennie inny zestaw badań.
-Aiden. Bądź spokojny - wyszeptałam
Poczułam w sobie przypływ energii. Aiden jest przy mnie.
Z głośnika wydobył się głos Jaya. Siadłam przy stole. Mam przed sobą talię kart. Muszę się skupić, jeśli Aiden mi pozwoli.
Za ścianą która znajduje się naprzeciw mojego stołu znajduje się Mary która wybierze jedną kartę, a ja będę musiała zgadnąć która to. Badanie się zaczęło.
-Aiden w tobie nadzieja - szepnęłam
Usłyszałam syknięcie, Aiden się przemieszcza. Dostaję impuls. Moja ręka przesuwa się w stronę karty z kółkiem. Dotykam jej palcem wskazującym. Jay powiedział przez głośnik, że dobrze.
Teraz druga próba. Aiden przenika do drugiego pomieszczenia. Znowu moja ręka przemieszcza się w stronę karty z koroną. Pokazuję ją palcem. Jay mówi mi, że znowu dobrze.
Nagle czuję, że tracę kontrolę nad Aidenem. Nie mam pojęcia co się dzieje. Wstaję z krzesła i krzyczę aby przestał. Nie daje rady.
Słyszę tłukące się szkło. On mnie nie słucha. Krzyczę nadal. Wokół mnie jest totalny chaos.
Po chwili upadam na ziemię i chyba jest po wszystkim. Mam taką nadzieję.
Powinnam się ogarnąć. Nie jestem normalną nastolatką tak jak inne, jestem przeklęta. Moja druga dusza jest nieobliczalna. Kiedy jestem wściekła ona to czuje i rozwala wszystko. Rozlega się pukanie do drzwi. Patrzę na zegarek. Już po dziewiątej, a ja nie jestem gotowa. Szybko wyjmuję z szafy t-shirt i spodnie. Gdy jestem gotowa otwieram drzwi. Do mojego pokoju wchodzi profesor Stevenson wraz ze swoim asystentem Jayem. Jay zajmował się mną gdy byłam młodsza. Był dla mnie jak brat.
-Witaj Caroline - przywitał się profesor
-Dzień Dobry - odpowiedziałam
-Gotowa na kolejny dzień - zapytał Jay
W odpowiedzi skinęłam głową. Moje dni wyglądały tak samo. Badania, branie leków i samotne siedzenie w pokoju pełnym kamer. Nigdy nie wychodziłam na dwór. Chciałabym to zrobić w moje 18-ste urodziny. Korytarz którym idę jest opancerzony. Dostęp tam tylko mają pracownicy instytutu. Kiedy zawsze idę na badania muszę udawać że wszystko jest ze mną ok, a tak wcale nie jest. Pewnego dnia znajdę sposób aby się stąd wydostać. Wracając do mojej historii. Moja biologiczna matka była tak samo odmienna jak ja. Kiedy ona wpadała w szał jej druga dusza niszczyła wszystko, tak jak moja. Po pewnym incydencie zostałam przeniesiona do rodziny zastępczej. Przez 7 lat ukrywałam Aidena (moją drugą duszę) przed moimi rodzicami. Potem wszystko się zdarzyło. Jeden incydent i wszystko fruwało. Mój "ojciec" uważał, że jestem potworem. Przez jego się tu znalazłam. Nie mogę im nadal tego wybaczyć.
Jestem w laboratorium. Kolejny dzień badań. W tym pomieszczeniu jestem codziennie. Codziennie inny zestaw badań.
-Aiden. Bądź spokojny - wyszeptałam
Poczułam w sobie przypływ energii. Aiden jest przy mnie.
Z głośnika wydobył się głos Jaya. Siadłam przy stole. Mam przed sobą talię kart. Muszę się skupić, jeśli Aiden mi pozwoli.
Za ścianą która znajduje się naprzeciw mojego stołu znajduje się Mary która wybierze jedną kartę, a ja będę musiała zgadnąć która to. Badanie się zaczęło.
-Aiden w tobie nadzieja - szepnęłam
Usłyszałam syknięcie, Aiden się przemieszcza. Dostaję impuls. Moja ręka przesuwa się w stronę karty z kółkiem. Dotykam jej palcem wskazującym. Jay powiedział przez głośnik, że dobrze.
Teraz druga próba. Aiden przenika do drugiego pomieszczenia. Znowu moja ręka przemieszcza się w stronę karty z koroną. Pokazuję ją palcem. Jay mówi mi, że znowu dobrze.
Nagle czuję, że tracę kontrolę nad Aidenem. Nie mam pojęcia co się dzieje. Wstaję z krzesła i krzyczę aby przestał. Nie daje rady.
Słyszę tłukące się szkło. On mnie nie słucha. Krzyczę nadal. Wokół mnie jest totalny chaos.
Po chwili upadam na ziemię i chyba jest po wszystkim. Mam taką nadzieję.
PROLOG
Jestem Caroline. Żyję w izolacji. Jestem w zamknięciu od nawet nie wiem ile lat. Mam niezwykły dar który jest dla mnie przekleństwem. Po moich narodzinach matka mnie porzuciła. Potem zostałam oddana pod opiekę profesora Stevensona. Przez te kilkanaście lat on był dla mnie jak ojciec. Wracając do mojego daru. Profesor twierdzi, że to jest niesamowity dar który kiedyś może uratować ludzkość, ale dla mnie to jest jednak przekleństwo.
Mam w sobie drugą DUSZĘ.
Obsada
Sasha Pieterse jako Caroline Villegas
Russel Crowe jako Profesor Stevenson
Keegan Allen jako Jay Cavanaugh
Ian Somerhalder jako Ryan Brooks
Witajcie
Siemka. Większość z was może mnie kojarzyć z Sweet Secret Fanfiction. Inspiracją do tego FF była dla mnie gra "Beyond : Two Souls" (gra godna polecenia) :D
Rozdziały będą dodawane co tydzień w Soboty (lub niedziele - to zależy od neta =C )
Więc życzę wam miłego czytania :)
Rozdziały będą dodawane co tydzień w Soboty (lub niedziele - to zależy od neta =C )
Więc życzę wam miłego czytania :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)